Ranking najlepszych parówek i czy MOM to najgorsze co możemy w nich znaleźć?

Parówki – ulubione jedzenie naszych dzieci, jak również wielu dorosłych. Czy rzeczywiście ten produkt to najgorszy wybór z wyrobów mięsnych? Czy faktycznie MOM (mięso oddzielone mechanicznie) to syf, który powinno omijać się szerokim łukiem? Odpowiedź na te pytania znajdziesz w poniższym artykule – moim rankingu na najlepsze parówki, jakie możemy kupić na polskim rynku. W rankingu pominęłam całkowicie wyroby o złym składzie jakościowym.

Parówkowy ranking

W poniższej tabeli ujęłam, najważniejsze w mojej ocenie, substancje na które powinniśmy zwracać uwagę podczas wyboru parówek.

Z pewnością nie lubię parówek pakowanych w folię – zawsze to dodatkowy plastik (bisfenol), którego można przecież uniknąć.

Niestety wszystkie parówki zawierają aromaty i białko sojowe. Przed tym chyba już nie da się dzisiaj uciec..

And the winner is..

Może zdziwi Cię poniższy wybór, ale mój research składów parówek wskazuje na produkty z Lidla (Pikok Pure i Piratki) i Biedronki (Kraina Wędlin). Okazuje się, że te parówki można zaliczyć do jednych z lepszych, jeśli chodzi o składy. Zawierają one 93-94% mięsa, są pozbawione m.in. glutenu, dodatku fosforanów, glutaminianu monosodowego i barwników i kosztują ok. 5 zł.

Z uwagi na swoje składy, idealnie wpasowują się w dietę bezglutenową.

Składnikiem, który obniża ich jakość, jest w obu przypadkach niestety białko sojowe, które zapewne zastosowano do poprawienia ich struktury. Dlatego też ich skład idealny nie jest, ale z pewnością zbliżony jest do ideału.

Ostateczny wybór sprowadza się do typu mięsa, z którego parówki zostały zrobione. I tutaj wyroby z Lidla wygrywają w mojej ocenie. Pomimo tego, że parówki z Biedronki mają mięsa nieco więcej, to jednak jest to mięso wieprzowe, którego staram się unikać. Wieprzowina jest dziś bardzo zanieczyszczonym produktem.

Indyk z Lidla (Pikok Pure i Piratki) wydaje się być zatem lepszym wyborem, w szczególności dla dzieci.

MOM – czy rzeczywiście należy się go bać?

MOM, czyli mięso oddzielone mechanicznie, to nic innego, jak resztki, na przykład drobiu, odseparowane od kości, zmielone na gładką masę i dodawane do produktów mięsnych. Mówi się, że MOM to mięso drugiej kategorii, zatem produkty na bazie MOM są niedobre i powinniśmy ich unikać.

Wokół MOM-u panuje niemalże epidemia strachu. Pytanie – czy słusznie?

No cóż.. prawdą jest, że MOM zawiera sporo tłuszczu i że to mięso drugiej kategorii. Tyle, że obecnie mamy ogromne braki w tej tzw. II kategorii mięsa. Wszelkie części mięsa, które nim fizyczne nie są, traktowane są dziś jako odpady. Tym samym producenci pozbawiają produkty mięsne wartościowych dla nas składników, jakimi są chociażby chrząstki. Tymczasem te właśnie odpady są niczym innym jak naturalnym kolagenem, czyli lekarstwem na nasze stawy.

Ze świecą dziś szukać produktów takich jak np. kurze łapki, z których warto robić kolagenowe galaretki i dodawać gdzie tylko się da. Prawdą jest, że ludziom brakuje dziś kolagenu. Nie dziwne, że coraz to młodsze osoby mają problemy ze stawami, włączając w to dzieci!

O tym jak kolagen jest ważny dla skóry i stawów wiedzą chociażby modelki, których dieta składa się z 5 galaretek dziennie! Poza wacikami oczywiście..

Japończycy przykładowo kochają MOM i kupują od nas bardzo dużo produktów, które go zawierają. Dodatkowo kupują jeszcze same chrząstki. Nabywają je i spożywają tłumacząc, że zawierają one bardzo dużo wapnia i kolagenu. Mówią bez ogródek: “Po co kupować wapń, czy kolagen w aptece, skoro można je zjadać w naturalnej chrząstce czy MOM?”

Oczywiście nie zrozum mnie źle. Nie chcę Ci wmówić, że MOM to kolagenowo-wapniowa super bomba, a parówki to najlepsze mięso na świecie. Chcę tylko odwrócić Twoją uwagę od rzeczy mniej ważnych i skierować na bardziej istotne. Wiadomo, że z niczym nie należy przesadzać, bo w MOM znajdziesz też sporo tłuszczu.

Rozbawia mnie po prostu jak uwaga mediów kierowana jest często na dziwne tory.. Patrząc na to ile rzeczywiście mamy istotnie szkodliwej chemii w żywności, zajmowanie się tematami pokroju MOM, jest po prostu śmieszne. To nic innego jak mydlenie oczu konsumenta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *